Mały kościołek Kyra Tsambika "zawieszony" został wysoko nad zatoką, na szczycie dawno wygasłego wulkanu o mocno zwietrzałym zboczu. Do połowy wzgórza prowadzi wąska asfaltowa droga, a od połowy góry trzeba się wspinać kamiennymi schodkami . Droga nie była ani trochę męcząca, bo co chwila przystawaliśmy, by podziwiać coraz piękniejsze krajobrazy.
Gdzieniegdzie na schodkach, przyłożone kamieniem, lub wetknięte w szczeliny leżały karteczki z napisanymi po grecku życzeniami, czy tez może prośbami. Legenda głosi, że pokonanie trudnej drogi do monastyru pomaga leczyć niepłodność, wiec do dziś pielgrzymują tam ludzie, którzy nie mogą doczekać się potomka. Urodzonemu po takiej pielgrzymce dziecku powinno się nadać imię Tsambika, lub Tsambikos. Najwidoczniej moc świętego skutkuje, bo na wyspie są to dosyć popularne imiona.
W pewnym momencie, niespodziewanie spośród drzew dobiegły nas dżwięki wygrywanej na skrzypcach melodii. Siedzący na ławeczce przy schodkach starszy s pan, umilał wędrującym wspinaczkę , grając ze słuchu melodyjne szlagiery z dawnych lat. Po wrzuceniu monety szarmancko się ukłonił i pozwolił na zrobienie mu zdjęcia.
Na szczycie góry usadowił się nieduży kościołek otoczony bielonym murem, nad kościołkiem powiewała biało-niebieska flaga Grecji, a wokół roztaczały się cudne widoki na 60 kilometrowy pas wybrzeża i całą zatokę Tsambika.
Warto było pokonać te trzysta schodków, aby tu wejść.
`
Na szczyt się nie zdecydowałam, dzieci w rodzinie są , więc darowałam sobie tę intencję :) Piekne ujęcia,Inka.
OdpowiedzUsuń