Do Supraśla, małego miasteczka w Puszczy Knyszyńskiej kręta droga z Białegostoku biegnie przez piękny las. Za miejscowością Ogrodniczki leśny parking przy dawnej żwirowni zachęca do odpoczynku. Warto się tam zatrzymać nie tylko przez chwilę...
"Żwirownia Ogrodniczki" ze względu na swe niewątpliwe walory krajobrazowe i rekreacyjne jest tłumnie odwiedzana przez mieszkańców Białegostoku i okolic. To miejsce z potencjałem, niestety nie do końca wykorzystane. Dawniej działał tu wyciąg narciarski, który został zamknięty z powodu braku środków na modernizację.Teraz w zimowych miesiącach grupy entuzjastów snowboardu uruchamiają tutaj snowpark, przyjeżdżają też całe rodziny, by zimą zjeżdżać na sankach, a latem spacerować, urządzać pikniki lub jeździć rowerem po szlakach turystycznych w puszczy.
Dawna żwirownia w Ogrodniczkach bywa także areną dla dużych imprez.
Od 4 lat odbywa się tutaj Podlaski Piknik Militarny "Misja Wschód". Przez dwa dni można oglądać rekonstrukcje walk, prezentacje pojazdów wojskowych, przejechać się potężną gąsienicową amfibią lub czołgiem, zrobić zdjęcie z ułanem, spotkać żołnierza`Wermachtu, kupić nieśmiertelnik, ubrać się w mundur i na chwilę, wczuć w klimat niespokojnych czasów wojny.
Kilometr od żwirowni, w pobliżu rezerwatu Krasne natykamy się na schowane przed oczyma ciekawskich, otoczone lasem Jezioro Komosa, czyli całkiem spory sztuczny staw hodowlany, utworzony w tym miejscu w XIX w. poprzez spiętrzenie puszczańskiej rzeczki o nazwie Pilnica. Pokryte sitowiem brzegi i zakaz kąpieli chronią to miejsce przed napływem spragnionych kąpieli plażowiczów, dzięki czemu panuje tam spokój, a błogą ciszę przerywa jedynie ptasi świergot i kumkanie żab. Jezioro Komosa doczekało się nawet własnej legendy o Rudobrodym i zabitej przez niego pięknej Helenie, która ma zwyczaj jęczeć w tej okolicy wieczorami, ale ja żadnych mrożących krew w żyłach odgłosów nigdy tam nie usłyszałam.
Wśród drzew nad stawem, z daleka od skupisk ludzkich odkryłam kilka kolorowych uli. Brzęczą pszczoły. To ukryta w głuszy leśna pasieka przypomina mi , że pora wracać. "Kierunek wschód, tam musi być jakaś cywilizacja".
Wzdłuż drogii do Supraśla powstała popularna, często uczęszczana ścieżka rowerowa, a w weekendy i dni wolne od pracy zarówno na ścieżce, jak i na jezdni panuje wzmożony ruch.Supraśl przyciąga ludzi jak magnes. Nic dziwnego, bo miasto jest urocze, ładnie położone i ma się czym pochwalić, a atrakcji turystycznych przybywa w nim z roku na rok.
Można tu plażować, spacerować, jeździć rowerem, biegać na nartach, jeździć konno,strzelać z łuku, urządzać kuligi po puszczy,pływać kajakiem, kontemplować przyrodę. Można pójść do teatru, zwiedzić unikalne muzeum, albo zjeść najlepszą kiszkę ziemniaczaną na świecie, a nawet wyzdrowieć, ponieważ w pobliżu Supraśla znajdują się bogate złoża borowin i w 2001 miasteczku nadano status uzdrowiska.
Regularnie co roku w Supraślu organizowane są Spotkania z Naturą i Sztuką "Uroczysko" podczas którego w przy akompaniamencie muzyki etno i folk odbywają się "Mistrzostwa Świata" w pieczeniu kiszki i babki ziemniaczanej, konkursy na najlepszą "Nalewkę Puszczańską", spotkania z ciekawymi ludźmi, prelekcje, wystawy, a lokalni producenci sprzedają lokalne specjały, czyli miody, wędliny, czy sery.
Kilka lat temu na rzeczce Supraśli utworzono niewielki zalew, wysypano piaskiem plażę a wzdłuż rzeki od od jazu do mostu na drodze do Krynek ułożono deptak, szumnie nazwany Bulwarami nad Supraślą im.Wiktora Wołkowa. Deptak wyłożono nowoczesną kostką, która raczej nie współgra ze starszą zabudową miasta, ale która na zarośniętych, dzikich brzegach rzeki stworzyła eleganckie alejki spacerowe z ławeczkami i latarniami.
Około roku 1500 prawosławni mnisi z Gródka założyli tu klasztor i zbudowali drewnianą cerkiew, a w kilka lat lat później murowaną, obronną. Cerkiew od sklepienia do kopuły mierzyła 28 metrów wysokości a wewnątrz znajdował się się cenny ikonostas.Cerkiew została wysadzona w powietrze przez wycofujące się wojska niemieckie w 1944 roku.Barokowe zabudowania Pałacu Archimandrytów powstały w XVII i XVIII wieku.
Zespół klasztorny ma za sobą bogatą i skomplikowaną historię w której najpierw klasztor był prawosławny, następnie długi czas unicki ,ale za wyjątkiem lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku , kiedy zabudowania należały do salezjanów, był...no właśnie...po prostu wschodni.
Najnowsze odkrycia archeologiczne w dolinie rzeki Supraśl odsłaniają jednak jeszcze starszą kartę z dziejów osadnictwa na tym terenie. Niedawno w rejonie klasztoru odkryto pozostałości dawnej osady łużyckiej datowanej na pół wieku przed Chrystusem!
Na terenie monasteru otwarto Muzeum Ikon.
Zamknięty Monastyr i otwarte Muzeum Ikon świetnie ze sobą korespondują.
Zbiory Muzeum Ikon, to głównie zdobycze podlaskich celników, które zostały odebrane przemytnikom na granicy. Muzeum Ikon wyróżnia ciekawy sposób prezentacji eksponatów podczas multimedialnego spektaklu światło-dźwięk .
Każda z ikon znajdujących się w muzeum jest niepowtarzalna, choć wszystkie są pisane według kanonu, jednak, by umieć je odczytać trzeba naprawdę dużej wiedzy.
Wejście do Muzeum Ikon w Supraślu
Przy zespole klasztornym kolejny zabytek. Drewniana karczma, kryta gontem z XIX w. zwana Domem Ogrodnika.
Na przełomie XVIII i XIX wieku mnisi klasztorni zbudowali drewniany budynek służący za mieszkanie dla klasztornych ogrodników. W latach późniejszych w tym domu mieściła się karczma, a w okresie międzywojennym budynek pocztowy.
Główna ulica 3 Maja z charakterystyczną drewnianą zabudową oraz domami tkaczy.
Za kościołem, w dawnym domu kolonijnym dla młodzieży z lat dwudziestych XX w. znajduje się siedziba założonego przez Piotra Tomaszuka Teatru Wierszalin- zdobywcy licznych nagród w Polsce i na świecie. Motywem wiodącym spektakli jest często tematyka podlaskiego pogranicza religijno-etniczno-kulturowego.
Na supraskim cmentarzu znajduje się piekna, zabytkowa, ponad stuletnia kaplica. To miejsce spoczynku mieszkających przed wojną włascicieli fabryk włókienniczych- rodziny Bucholtzów.
Na koniec roślina, jaką widuję tylko w Supraślu . Wygląda jak zmutowany łopian, ma olbrzymie liście. Jest jednym z moich najwcześniejszych wspomnień o mieście.Przed laty byłam tu na koloniach letnich. I własnie ta roślina, wraz z pałacem Buchholtzów, w którym mieszkałam, najbardziej zapadły mi w pamięć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę na moim blogu. Ucieszę się, jeśli pozostawisz po sobie komentarz. ;)