2017/05/24
ZERWANY MOST KRUSZEWO
Dziś pokażę Wam kolejny ewenement na turystycznej mapie Podlasia. Miejsce które dawniej było, dziś już go nie ma, ale dzięki temu, że nie istnieje, jest bardziej popularne, niż wtedy, gdy istniało.
Kilkadziesiąt lat temu stał tutaj drewniany most, który łączył dwa brzegi rzeki Narew na dawnej carskiej drodze z Białegostoku do Jeżewa. Most ten zaczęto budować na przełomie XIX i XX wieku, a budowa szła opornie. Wtedy pojawił się tajemniczy jegomość, który obiecał pomoc w budowie, ale w zamian za przyśpieszenie budowy, zażądał duszy tego, kto przejdzie po moście po raz pierwszy. Most wkrótce zbudowano, ale chętnych do jego przejścia nie było, postanowiono wiec puścić tędy ślepego konia. Kiedy tajemniczy jegomość odkrył podstęp, wściekł się i obwieścił, że każdy most w tym miejscu stał będzie tylko przez jedenaście lat, a potem zostanie zniszczony przez wojnę światową.
Ta przepowiednia się spełniła.
Most zbudowano tutaj dwukrotnie. Po raz pierwszy został spalony przez wycofujących się Rosjan w 1915 roku podczas I Wojny Światowej. Po wojnie most odbudowano, bo nikt nie wierzył w bajki, ale po 11 latach od zakończenia kolejnej budowy, we wrześniu 1939 roku, podczas kampanii wrześniowej, most został spalony ponownie. Niedawno pojawiły się nawet plany, aby most Kruszewie odbudować po raz trzeci, ale rozsadek zwyciężył, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie będzie ryzykował III wojny światowej przez jeden, niewiele znaczący most w pobliżu malutkiej, słynącej z kiszonych ogórków wsi Kruszewo. A i tych wyśmienitych kruszewskich ogórków również byłoby szkoda...
Dziś drogę do zerwanego mostu w Kruszewie nieubłaganie pochłania natura, a sam most pełni rolę tarasu widokowego na przepływającą Narew i jej rozlewiska. Podmokłe tereny są ostoją dla wielu ptaków, a niezwykłość tego miejsca i piękno dzikiej przyrody przyciąga jak magnes okolicznych mieszkańców, rowerzystów, wędkarzy, ornitologów i poszukiwaczy śladów przeszłości. Raczej nigdy nie będziecie tam sami, choć to takie tragiczne i naznaczone przez bieg historii miejsce. A może właśnie dlatego?
Dzięki za ten post i tę historię:) Byłem w tym miejscu kilka lat temu podczas zwiedzania Narwiańskiego PN i zastanawiałem się, co to właściwie jest? Co prawda było to latem i teren nie wyglądał tak spektakularnie, ale i tak było to jedno z ciekawszych miejsc w parku:)
OdpowiedzUsuńJa też za pierwszym razem zupełnie nie wiedziałam, o co z tym "zerwanym mostem" chodzi, ale po zapoznaniu się z historią tego miejsca zupełnie inaczej zaczęłam je odbierać. Dzięki i pozdrawiam
UsuńPrzepiękne miejsce, a historia tajemniczego mostu zaprasza do odwiedzenia tego cudownego miejsca, a zdjęcia po prostu bajkowe. Serdecznie pozdrawiam z Suwalszczyzny.
OdpowiedzUsuńNajpiękniejsze jest wczesną wiosną, potem rozrastające się chaszcze nieco przesłaniają widok. Ja również pozdrawiam
UsuńA tak na marginesie. Co się stało z poprzednim postem? Bo niby był, ale go nie było :)
OdpowiedzUsuńTen post, co to był i go już nie ma, to pewnie jakieś krasnoludki zamieściły, bo na pewno nie ja. Więc postarałam się, aby równie magicznie jak się pojawił- znikł;)
UsuńŚliczne tereny, a ptaszyska mają tam chyba swój raj na ziemi:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
O tak, ptaszysk tam nie brakuje. Pozdrawiam
UsuńPiękne, dziewicze tereny. A historia z mostem niezwykła. Z jednej strony most na pewno rozwiązałby wiele spraw, ale skoro ludzie sobie radzą bez niego, to może faktycznie, niech tak lepiej zostanie.
OdpowiedzUsuńZdjęcia nr 4 i przedostatnie - cudne.
Pozdrawiam Cię Inko serdecznie.
Przypadkowo tam dotarłem podczas zeszłorocznej włóczęgi po Podlasiu. Teraz z Twoja historią pewne rzeczy się wyjaśniły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Interesujące miejsce, ciekawa opowieść.
OdpowiedzUsuńŚliczne są wodne kwiaty. Pozdrowienia :)
Zdecydowanie miejsce dla mnie...
OdpowiedzUsuńWitaj Inko.
OdpowiedzUsuńWidziałem już takie zerwane mosty. tak w realu, jak i w życiu.
Bo póki jest most, to można dalej wędrować.
Michał
Pozdrawiam i zapraszam.
Ciekawe miejsce i ładne zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńZ przepowiedniami różnie bywa, lepiej nie ryzykować i nie odbudowywać...niechaj natura tam rządzi, udaje się jej to świetnie: )
OdpowiedzUsuńSerdeczności: )
INKO!
OdpowiedzUsuńPOKAZAŁAŚ PRZECUDNE TERENY. KOCHAM TAKIE MIEJSCA.
PLANUJE W TYM ROKU URLOP NA PODLASIU. ZASTANAWIAM SIĘ CZY TAM DOTRZEMY?
W CIĄGU KILKU, KILKUNASTU DNI NIEWIELE MOŻNA ZOBACZYĆ. MIMO WSZYSTKO WARTO POJECHAĆ.
SERDECZNIE POZDRAWIAM:)
Wiesz co z tymi mostami to bardzo często pojawia się motyw oddania duszy za pomoc. Hmmm ciekawe czemu?:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Niesamowita historia, takie miejsca mają w sobie magię.
OdpowiedzUsuńOj mam sentyment do takich miejsc :) Fajnie, że napisałaś. Wszystko tak pędzi do przodu, ze ludzie nie mają nawet czasu nad życiem się zastanowić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)))