2014/05/20

KRESTEN PALACE, Kalithea

 Z portu lotniczego Diagoras  położonego w` zachodniej części wyspy do miejscowości Kalithea po wschodniej stronie jest tylko około 20 kilometrów, jednak podróż zajęła nam ponad godzinę. Autokar rozwoził turystów po okolicznych hotelach,a my  przyklejeni nosami do szyby podziwialiśmy widoki.  Jakże różne od tych, które zaobserwowaliśmy w okolicy Heraklionu na Krecie. Krajobrazowo lotnisko na Rodos jest zdecydowanie lepiej usytuowane .

Z lotniska do stolicy wyspy Rodos prowadziła  szeroka,  nadbrzeżna , wysadzona palmami droga  , po  lewej stronie drogi ciągnęły się plaże , po prawej mijaliśmy jasno otynkowane budynki i hotele pięknie wkomponowane w zbocza wzgórz. Następnie naszym oczom ukazały się imponujące mury obronne  rodyjskiej starówki .



Po przejechaniu kolejnych 6 kilometrów, które dzieli miasto Rodos od Kalithea dotarliśmy do celu.


Nasz  hotel Kresten Palace był usytuowany obok głównej drogi z miasta Rodos do miejscowości Faliraki,  w bardzo spokojnej okolicy.
Jego niewątpliwa zaletą jest bardzo malownicze położenie na skarpie , przyjemne otoczenie i mnóstwo zieleni wokół.
Miejsce idealne dla miłujących  ciszę i spokój, jednak umiejscowione z dala od tawern, dyskotek i podobnego typu atrakcji, więc raczej nieprzeznaczone dla  nastawionych na wieczorną zabawę urlopowiczów.
Te drobną niedogodność wspaniale rekompensowały takie oto widoki.




Pachnący,  pełen kwitnącej roślinności ogród otaczał rozległy kompleks basenowy. 
`


Na hotelową plażę prowadziła całkiem przyjemna,  asfaltowa, wysadzana oleandrami dróżka. 


Hotelowa plaża niestety nie zachwyciła:  była niewielka, wąska i kamienista. Na plaży stało  kilkanaście leżaków na których przeważnie nikt nie leżał.  Do morza trzeba było wchodzić z  pomostu, albo spełzać po drabince . Kamieniste zatoczki ze stromymi brzegami , choć malownicze nie dawały szansy, by swobodnie uskuteczniać spacery brzegiem morza. 
No cóż, nie można mieć wszystkiego na raz.


Po zameldowaniu boy hotelowy poprowadził nas do pokoju skomplikowanym labiryntem korytarzy i przejść.  W pewnym momencie straciliśmy rozeznanie w którym kierunku zmierzamy. Dwa zjazdy windą w dół , potem  korytarzem w prawo, schodami w gorę, korytarzem w lewo  skołowało nas do tego stopnia, że zaczęliśmy się zastanawiać ,czy kiedykolwiek odnajdziemy drogę powrotną. I słusznie. Aby trafić z powrotem do holu musieliśmy troszkę pobłądzić. Nieco później ustaliliśmy też co najmniej trzy warianty strategii dotarcia z pokoju do hotelowej restauracji. I żaden nie był expresowy.

Umieszczono nas w spokojnej, bocznej części hotelu po lewej stronie budynku głównego. Hmm... Tylko uwierzy w te ''minojskie"  labirynty, skoro na zdjęciu wszystko wygląda tak zwyczajnie?

`
`
Pokój był przestronny,  choć jego wystrój z lekka nadgryzł już czas, pod oknami kołysały się palmy, w dali za ogrodem   niebieściło się morze. Palmy za oknami kołysały się tak przez nasz cały  pobyt, czasem bujały się naprawdę mocno, a wieczorami zrywał się jeszcze większy wiatr. Choć mieszkaliśmy po wschodniej, czyli zawietrznej części wyspy, w ciągu dnia nie dało się w porządku utrzymać włosów na głowie , a  wieczorami robiło się naprawdę chłodno. 


Warto wiedzieć, że taki wiatr, który od połowy czerwca do września dmucha, wieje i powiewa na Rodos nazywa się Meltemi. Jak powstaje Meltemi? 

"Na naszej półkuli ruch powietrza w wyżu kręci się zgodnie z ruchem wskazówek zegara,  a w niżu w kierunku przeciwnym. Jeżeli w pobliżu siebie usadowią się wyż i niż, to wtedy dzieją się ciekawe rzeczy. Jeśli umieścimy wyż nad Bałkanami, a niż nad Turcją, to wtedy mamy blisko siebie takie dwa ośrodki, w których powietrze kręci się w kierunkach przeciwnych. Z pomiędzy nich, jak z dyszy wypada powietrze z bardzo dużą prędkością i jest skierowane mniej/więcej z północy na południe. Tak w uproszczeniu wygląda mechanizm powstawania Meltemi. Nie musicie więc patrzeć na żadne prognozy dotyczące tego czy wiatr będzie - czy może nie będzie. Wyż nad Bałkanami i niż nad Turcją - to jest jedyny warunek powstania Meltemi." 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę na moim blogu. Ucieszę się, jeśli pozostawisz po sobie komentarz. ;)