Kto chce zobaczyć jarmark z prawdziwego zdarzenia , powinien choć raz w życiu w marcu wybrać się na Kaziuki do Wilna. Jarmark na Kaziuki to święto Wilna i doroczny kiermasz, którego tradycje sięgają w głąb historii do wieku XVII. Na ulicznych straganach wileńskiej starówki, prospekcie Giedymina i Placu Katedralnym przez trzy dni piętrzą się rzemieślnicze i artystyczne cuda. Plecionki ze słomy, wiklina, wyroby z drewna, ręcznie malowana ceramika, litewski len oraz wielka rozmaitość wzorów palm wielkanocnych.
Do tego tradycyjne litewskie jadło: najlepszy na świecie tradycyjny chleb litewski, wędliny i gruba, solona słonina, pierniki, obwarzanki , sękacze, kwasy chlebowe , miody pitne i doskonałe litewskie piwo. Nie zabrakło też wyrobów z Podlasia, widziałam korycińskie sery i rękodzieło z Białowieży i polskie krówki.
Do tego i potańczyć można, bo przed Katedrą odbywają się występy różnorodnych kapeli folklorystycznych.
Wszystko pięknie, jest tylko jedno ale... Litwa od kilku lat znajduje się w strefie euro, co spowodowało, że ceny wszystkiego poszybowały okropnie w górę. Wysokie ceny na większość produktów wręcz odstraszają od zakupów. Nie mogłam sobie jednak odmówić zakupu chleba, który uwielbiam, kwasu litewskiego oraz piwa z lokalnego browaru. Resztę zakupów zostawiłam na lepsze czasy. Kupić, nie kupić - zobaczyć warto i widok ten naprawdę robi wrażenie, jednak zakupy bardziej opłaci się robić w Polsce lub w Grodnie.